Przepraszają za awans
31 maja w Łomży odbyła się wielka feta z okazji awansu ŁKS-u do drugiej ligi. – Tylko co mamy świętować? To pogrzeb, a nie wesele – mówią piłkarze łomżyńskiego klubu.
– Mamy już tego dość – denerwują się zawodnicy. – Od początku rundy wiosennej nie dostajemy premii za mecze. Poza tym jak wygląda nasz stadion? Wciąż słyszymy, że na nic nie ma pieniędzy. Miasto nic nie pomaga. O jakiej drugiej lidze my w ogóle marzymy?
W regulaminie, piłkarzom zapewniono po 5 tysięcy złotych za każde zwycięstwo i połowę tej kwoty za remis. Drugie tyle było „zamrożone”. Mieli otrzymać je po awansie.
– Awans zapewniliśmy sobie już dawno. I co? Pieniędzy nie widzieliśmy na oczy. O zamrożonych premiach nikt nawet nie chce rozmawiać. Pan Maciej Zajkowski powiedział, że nic o tych ustaleniach nie wiedział. Obiecywano nam złote góry, a teraz robią nas w balona – skarżą się zawodnicy.
Wiceprezes Maciej Zajkowski jest zaskoczony postawą piłkarzy. – Właśnie przygotowuję program fety. Klub osiągnął historyczny sukces. I w takim momencie takie słowa... – żali się Zajkowski.
A co z zarzutami zawodników? – Prowadzą grę nie fair. Przecież pensje płacimy im na bieżąco. Premie też już kilku chłopaków dostało. Są zaległości, ale je nadrobimy. Czekamy na sto tysięcy złotych z Wisły Kraków za transfer Rafała Boguskiego. Przed meczem z Unią przeprowadzimy wśród kibiców sprzedaż cegiełek. Z tego też przecież będą zyski. W poniedziałek jesteśmy umówieni na rozmowy z radnymi i prezydentem miasta. To bardzo ważne spotkanie. Zaręczam, że pracuję dzień i noc, żeby w klubie było dobrze – podkreśla wiceprezes łomżyńskiego klubu.
Piłkarze mają jednak dosyć czekania i ciągłych obietnic. Straszą nawet, że ostatni mecz w trzeciej lidze oddadzą walkowerem.
– Zaraz koniec sezonu. Rozjedziemy się do domów i co mamy dalej robić? Kilku chłopaków dostało rzeczywiście premie. Ale jakie całe? Może jedną dziesiątą tego, co było obiecane. W klubie mówią, że będą nas spłacać po trzysta złotych. To jakaś paranoja. My przecież swoje zrobiliśmy.
Każdemu należy się wynagrodzenie za swoją pracę – piłkarze nie zamierzają odpuszczać. – Jeśli do piątku nie zostaną wyjaśnione sprawy w klubie, jeśli nie usłyszymy, kiedy prezesi wywiążą się ze swoich zobowiązań, nie pojedziemy na ostatni mecz do Kozienic. Naprawdę jesteśmy zdesperowani. Kibice są z nami. Gramy przede wszystkim dla nich. Na pewno nas zrozumieją. Ciężko pracowaliśmy na awans do drugiej ligi i nikt nie chce tego niszczyć, ale jak mamy świętować? Czujemy się jak na pogrzebie, a nie weselu.
Gazeta Współczesna